"Mario Kart Live: Home Circuit" to kolejny eksperyment Nintendo, którym japońska firma chce udowodnić, że poza samą hybrydowością Switcha i jego ruchowymi kontrolerami jest w stanie jeszcze
"Mario Kart Live: Home Circuit" to kolejny eksperyment Nintendo, którym japońska firma chce udowodnić, że poza samą hybrydowością Switcha i jego ruchowymi kontrolerami jest w stanie jeszcze bardziej wyjść z grami wideo poza standardowe trio konsola-kontroler-telewizor. Czy po chłodno przyjętym przez fanów Nintendo Labo ten eksperyment się udał?
Nintendo
Zacznijmy od podstaw. W pudełku, które przyniesiecie ze sklepu, znajdziecie zdalnie sterowanego karta (do wyboru Mario lub Luigi), kabel do ładowania, cztery kartonowe bramki i dwa znaczniki do zakrętów. To wszystko. Grę pobieracie za darmo z Nintendo eShopu, choć bez karta jest ona totalnie bezużyteczna. Kiedy już pobierzecie appkę i ją odpalicie przychodzi czas na prostą konfigurację – na ekranie konsoli lub TV wyświetla się kod QR, który skanujecie wbudowaną w karta kamerą i voila, możecie zaczynać zabawę!
Nintendo
Zanim jednak rozpoczniemy wyścig, musimy zaplanować, którędy będzie przebiegał tor. W tym celu rozstawiamy po domu cztery bramki, które nie należą do najmniejszych i nawet w 50-metrowym mieszkaniu możecie mięć problem z ustaleniem idealnej trasy. Zakładając, że to już mamy za sobą, czas na pierwszy przejazd, którym wyznaczymy trasę wyścigu – i już możemy zaczynać zabawę. Zastosowana technologia AR (rozszerzona rzeczywistość) sprawdza się genialnie i jest wykorzystana najlepiej spośród wszystkich gier, z jakimi miałem do czynienia. Na ekranie konsoli widzimy wirtualny przód karta nałożony na obraz z wbudowanej w zdalnie sterowany samochodzik kamery. Po chwili obok nas pojawiają się przeciwnicy, a na trasie zostają rozrzucone znajdźki i dopalacze. Całość opiera się jedynie na obrazie z kamery i mocy obliczeniowej Switcha, więc czasami zdarza się, że przeciwnicy przejeżdżają przez ściany czy nogi od krzeseł, ale to jest problem wielu AR-ów. Sama rozgrywka wypada super. Każdy zebrany dopalacz naprawdę przyśpiesza naszego karta, a przeciwnicy nawet nie myślą o tym, aby dawać nam fory. W grze dostępne mamy znane z "Mario Kart" turnieje Grand Prix, standardowe czasówki oraz tryb multi, w którym każdy gracz musi mieć swoją konsolę i własnego karta. Fajnie wypadają za to wszelkie efekty wpływające na rozgrywkę, jak np: wiatr ściągający naszego karta, podwodne środowisko, w którym kart zachowuje się inaczej, czy wychodzące na trasę goombasy, które skutecznie nas zatrzymują. Na tym niestety kończą się pozytywy.
Nintendo
Moim największym problemem z tą grą jest szybko dopadająca gracza nuda. Seria "Mario Kart" słynie z szalonych, powykręcanych tras, a tu każda jest po prostu płaska. Co więcej, jeśli nie chce nam się przed każdym wyścigiem rozkładać na nowo bram i rysować przebiegu wyścigu, to w sumie latamy w kółku po tym samym torze. Z racji zastosowanej technologii nie mamy też zabawy dla kilku graczy na jednej konsoli. Sam kart, choć działa super, również ma swoje ograniczenia, a największym z nich jest zasięg. Nintendo zaleca, aby kart nie znajdował się dalej niż 5 metrów od konsoli, choć na żywo to były bardziej 3 lub 4 metry. Dodatkowym problemem są zakłócenia sygnału generowane przez telefony, laptopy, konsole i inne urządzenia działające na tym samym paśmie. Zmiana podłoża na miękkie też mu nie służy, a często podjechanie pod w miarę cienki dywan okazuje się za dużą przeszkodą. Bardzo często obraz na konsoli lubi się też rwać i przycinać, choć wskaźnik w rogu pokazuje, że nasze połączenie z kartem jest idealne. To wszystko sprawia, że na dłuższą metę "Mario Kart Live" jest raczej fajnym pokazem możliwości i zdolności Nintendo, aniżeli pełnoprawną grą, z którą chcielibyście spędzić wiele godzin. Nintendo zaimplementowało co prawda do gry system prezentów, które odblokowujemy za zbierane podczas wyścigów monety i w ten sposób zdobywamy nowe stroje dla Mario czy wygląd dla karta, ale to za mało, by nadrobić minusy.
Nintendo
Muszę przyznać, że "Mario Kart Live: Home Circuit" robiło ogromne wrażenie na każdym, komu pokazywałem tę grę, ale ten entuzjazm bardzo szybko opadał. Eksperyment mogę uznać za połowicznie udany, bo o ile technologię i wykonanie udało się Nintendo opanować i świetnie wykorzystać, o tyle niestety związane z nią ograniczenia były dla nich nie do przeskoczenia. Kłaniam się w pas przed japończykami za podjęcie próby połączenia hitowej serii ze zdalnie sterowanymi samochodzikami, ale na tę chwilę dużo lepiej wyjdziecie, kupując "Mario Kart 8 Deluxe" i zwykłe, zdalnie sterowanie samochodziki do zabawy.